Tak opisywane są w książce „Szwoleżerowie Rokitniańscy” Wiesława Gogana wydarzenia z 3 wrzenia 1939 roku, w których brał czynny udział mój ojciec.
Wiele razy o tych wydarzeniach mi opowiadał. Rano w niedzielę przychodziliśmy z bratem Markiem do ojca do łóżka i tam opowiadał nam o swoich walkach i o przeżyciach w oflagach.
To pierwszy fragment jaki cytuję, obiecuję, że będzie tego dużo więcej.
Strona 296.
Około godz. 9.00 (10.00?) siły Pomorskiej BK ruszyły spod Przechowa w kierunku Gruczna, z zamiarem przebicia się drogą wiodącą przez Topolinek i Topolno do Fordonu.
W otwarciu drogi na południe istotną rolę odegrać miał
2 Pułk Szwoleżerów. Plan był prosty, idący przodem szwadron kolarzy , ze szwoleżerskiego pułku miał z pozycji wyjściowych, położonych wzdłuż szosy bydgoskiej, natarciem skierowanym w kierunku południowo-zachodnim otworzyć drogę brygadzie idącej na południe. Następnie szwadron miał osłaniać jej przemarsz od zachodu i wreszcie po oderwaniu się od wroga, ruszyć za brygadą jako straż tylną. Szwadron otrzymał przede wszystkim zadanie opanowania panującego nad okolicą wyniesienia ( wzgórza) pomiędzy Polednęm a Grucznem, przejęcia tym samym kontroli nad okolicą i ubezpieczenie koncentracji sił brygady pod Grucznem. Z kolei 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów (wzmocniony plutonem łączności pułku ) i podążający za plecami szwadronu kolarzy, miał dodatkowo osłonić rejon Gruczna od strony południowo-zachodniej. Po związaniu sił wroga walką przez szwoleżerów szwadronu kolarzy, szwadron 3 por. Wojciechowskiego pierwszy ruszyć miał na południe jako szpica sił głównych brygady. W przypadku akcji wroga z zachodu szwadron miał zablokować Niemcom dojście do drogi przemarszu brygady i umożliwić jej przejście za swoimi plecami na południe. Następnie, po oderwaniu się od nieprzyjaciela 3 szwadron dołączyć miał do kolarzy pułku i wraz z nimi utworzyć straż tylną sił wychodzących z kotła pod Świeciem. Oceniając zadania jako otrzymały od pułk. Zakrzewskiego te dwa szwadrony, stwierdzić można, iż przy ówczesnej sytuacji na południowo-zachodnich przedpolach Świecia były prawie one nie wykonalne wręcz straceńcze. To,że zostały brawurowo wykonane i że oba szwadrony oderwały się od wroga i podążyły za brygadą na południe zawdzięczać należy klasie i postawie ich dowódców, poruczników Stryjewskiego i Wojciechowskiego, bohaterstwu szwoleżerów oraz niezdecydowania Niemców.
Strona 297
Tymczasem idący na czele kolumny brygady 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów por. Wojciechowskiego dotarł do miejscowości Dworzysko, gdzie ostrzelany został z zachodu ogniem karabinów maszynowych. Szwadron nie podejmując walki maszerował dalej pociągając za sobą resztę brygady. Wkrótce bez przeszkód opanowała ona Gruczno wyrzucając z wioski drobne patrole wroga.
Strona 300
Idący przed siłami głównymi brygady (w początkowej fazie operacji przebijania się) 3 szwadron 2 Pułku Szwoleżerów, mający w przypadku napotkania wroga związać go walka i umożliwić przejście brygady za swoimi plecami, nie miał tyle szczęścia, co szwadron kolarzy pułku. Szwadron por. Wojciechowskiego ( z dołączonym do niego plutonem łączności pułku) osłaniał pod Topolinkiem przemarsz brygady, a następnie poszedł za nią w kierunku Topolna. Kiedy szwadron zbliżał się do wioski, z północy i zachodu wyszło niemieckie natarcie na Topolno. Spieszeni szwoleżerowie natychmiast obsadzili skraj wsi i przystąpili do odpierania ataku. O determinacji szwoleżerów świadczy fakt odesłania koni i nielicznych już podwód w ślad za odchodzącą brygadą. Niemcy mieli zdecydowana przewagę, dysponowali czołgami i wspierani byli przez samoloty, oba szwoleżerskie oddziały nie miały w tej konfrontacji żadnych szans, mimo to wywiązała się zacięta walka. Poszczególne sekcje i plutony szwoleżerskie co chwila odskakiwały na kolejne pozycje i czas jakiś zażarcie broniły nowych punktów oporu. Ogień stosunkowo słabych szwoleżerskich oddziałów był jednak niezwykle skuteczny i Niemcy bardzo ostrożnie, skokami, posuwali się naprzód, wyraźnie chowając się za wozami bojowymi. Wkrótce trzy czy cztery z nich zaczęły się palić po trafieniach szwoleżerskiej armatki przeciwpancernej oraz karabinów przeciwpancernych bądź po celnych rzutach granatów. Straty poniosło nawet nieprzyjacielskie lotnictwo, celny ogień szwoleżerów strącił bowiem hitlerowski samolot (?) bombardujący z niskiego pułapu polskie pozycje. Z każdą jednak minutą opór szwoleżerów słabł, zaczęło brakować amunicji, rosły straty w ludziach i sprzęcie. Ciężko ranny dowódca plutonu łączności por. Janusz Borowski, nie chcąc się dostać do niewoli, wystrzałem ze swojego Visa pozbawił się życia. Ta tragedia, rozgrywającą się na oczach jego kolegów i podwładnych, podwoiła determinację szwoleżerów, którzy walczyli teraz z jeszcze większą pogardą dla śmierci, tym bardziej że wiedzieli już, iż nie mają gdzie się wycofać. W tym samym czasie Niemcy odcięli im bowiem ostatnią drogę odwrotu na południe. Pozostała jeszcze jedna możliwość- bezpośredni atak na wroga blokującego drogę na południe. Jednak i ta próba oderwania się od napierającego zewsząd nieprzyjaciela i wyrąbania sobie bagnetem drogi przez jego pozycje, załamała się w ogniu niemieckich karabinów maszynowych. Dowódca szwadronu por. Wojciechowski widział jeszcze jedną, ostatnią już szansę ratunku dla dobijanego szwadronu i resztek plutonu łączności: przepłynięcie Wisły. Zdolni do walki szwoleżerowie, pozostawiając zabitych i rannych, opuścili pozycje, biegiem odrywając się od wroga i odskakując na bliski, zbawczy brzeg rzeki. Tam dopadli do przypadkowo znalezionych łodzi rybackich, zbili prowizoryczne tratwy i wykorzystując dezorientację w niemieckich szeregach, odbili od brzegu. Skierowany w górę rzeki łodzie i tratwy chowając się za nadbrzeżnymi zaroślami ominęły niemieckie stanowiska i ciągane spóźnionym niegroźnym już ogniem nieprzyjaciela oddaliły się na południe. Kilka kilometrów dalej, gdzieś pod Suponinem czy Kozielcem szwoleżerowie dotarli do brzegu i natychmiast zniknęli w przybrzeżnych zaroślach. Te grupki szwoleżerów z 3 szwadronu i plutonu łączności dopiero pod Fordonem lub już w Łęgnowie dołączyły do pułku. Z potrzasku pod Topolnem udało się wyrwać jeszcze kilkunastu szwoleżerom z tych oddziałów. Przeprawili się oni w wpław na prawy brzeg Wisły i później przez Toruń dotarli do pułku bądź do jego ośrodka zapasowego we Włocławku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz