wtorek, 28 lutego 2012

----------------Rondo w Ostrołęce ???????????

Przedstawiam jednostronną korespondencję

mojego kolegi Zbigniewa Cybulskiego

do Urzędem Miasta Ostrołęki

w sprawie nazwy ronda na skrzyżowaniu ulic Warszawskiej z Brzozową
– korespondencja opatrzona jest jego własnym komentarzem.


Napisane 19.02.2012 r.

Tekst dalej cytowany wysłano na adres – um@um.ostroleka.pl – poprzedzony był pismem przewodnim o następującej treści:

Dzień dobry, przesyłam swego maila na ten adres - ponieważ nie znam adresu do Przewodniczącego Rady Miasta, któremu prosiłbym przekazać jego treść umieszczoną w załączniku. Pragnieniem moim byłoby również, aby Pan Przewodniczący zapoznał z jego treścią – wszystkich Radnych, jeszcze przed zaplanowanym na dzień 23 lutego głosowaniem w sprawie nazwy nowego ronda powstałego na skrzyżowaniu ulicy Warszawskiej z Brzozową.

Dzień dobry – o tzw. sondzie wiem i wypowiedziałem się na tamtejszym forum: http://www.moja-ostroleka.pl/bitwa-o-rondo-nowa-sonda,1329507880,3.html
Moim zdaniem cała ta „sonda” niewiele ma z sondą wspólnego – zdecydowana większość gawiedzi daje bowiem upust swym żalom nic nie mającym wspólnego z nadaniem nazwy dla niedawno wybudowanego ronda.

Dlaczego piszę – przede wszystkim dlatego, że na forum sześć zdań – to za długi komentarz i zbyt duży miszmasz nie związany z tematem. Piszę jednak, gdyż nie chcę ronda żadnego „Łupaszki” – czy też innych zastępów cierpiętników. Niech najpierw Bóg i historia ich osądzi – nie popadajmy z jednej skrajności w drugą. Miano OMULEW – jest krótkie, treściwe, łatwe do zapamiętania i co najważniejsze z dziejami Ostrołęki bezpośrednio związane. Nieopodal znajdowała się Omulew posiadłość rodziny Wojciechowskich – rodu, którego losy są z Ostrołęką nieodłącznie związane. Nieopodal - u ujścia Omulwi do Narwi sama Ostrołęka miała swe korzenie. Czy to mało by rondo przyjęło nazwę OMULEW?

Cały nasz kraj usiany jest mogiłami przodków, którzy oddawali swe życie w obronie Ojczyzny – mało powiedzieć, polskie kości – bardzo często bezimienne, zaściełają niemal wszystkie kontynenty – morza i oceany planety Ziemi. Zmieniły się czasy – i nawet Ci wyklęci doczekali się właściwego upamiętnienia. Rzecz w tym, że pomniki takie – czy nazwy ulic, szkół i instytucji można dla ich upamiętnienia wznosić na każdym skrawku naszej ziemi. OMULEW jest zaś jedna – niepowtarzalna i tylko z Ostrołęką związana.

Apeluję więc – do Was Rajcy Miasta Ostrołęki – nie podejmujcie decyzji pod publikę, a kierujcie się rozwagą. Myślę, że czasy minione odeszły bezpowrotnie – my zaś żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju. Sonda zaś nie jest li tylko farsą zastępującą maluczkim tzw. konsultacje społeczne. Wygadają się – dadzą upust swym żalom, a my i tak podejmiemy „jedyną słuszną decyzję” – tak dawniej bywało, ale czy musi być teraz?

Kończąc chciałbym powiedzieć Wszystkim Tym Radnym, którzy pragną głosować za „Łupaszką” czy ZKRPiBWP – cudze chwalicie swego nie znacie.

Otóż, nie gdzie indziej jak na Omulwi – urodził się, wychował i mieszkał do momentu przywdziania munduru – Porucznik kawalerii 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich – Albert Wojciechowski. Bohater Wojny Obronnej 1939 roku. Przeszedł wraz z dowodzonym szwadronem szlak bojowy od Starogardu Gdańskiego poprzez krwawe walki w „korytarzu”, a następnie Kujawy, nie mniej krwawe walki w Bitwie nad Bzurą, Kampinos i obronę Warszawy – po kapitulacji której jako jeden z ostatnich opuścił barykady – by pójść do kilkuletniej niemieckiej niewoli. Pan porucznik w dniu 20 września 1939 roku - jako jedyny oficer ze swej jednostki przebił się do oblężonej stolicy na czele zwartego pododdziału. Wojnę przeżył i choć nie po drodze Mu było z nową Polską – został w kraju, poświęcając się rodzinie i odbudowie zniszczonej Ojczyzny. Nie zastrzelił żadnego komunisty, a i oni nie strzelali do niego. On nie obnosił się ze swymi oficerskimi szlifami – a władza nie interesowała się nazbyt, indywidualnymi przypadkami przeciętnych zjadaczy chleba. On się jednak nie poddał – zmienił tylko front walki, poświęciwszy się całkowicie trenowaniu młodych adeptów jeździectwa. W dniu 5 lutego 1968 roku zginął jadąc samotnie w terenie na koniu Duplikat w okolicach Ośrodka Stara Miłosna, należącego wówczas do WKS Lotnik – obecnie siedziba Szwadronu Jazdy Rzeczypospolitej Polskiej. Zginął - jak na szwoleżera przystało „z konia” – przygotowując synowi Bohdanowi wierzchowca na Mistrzostwa Europy w Toran we Francji. Odszedł bez większego rozgłosu - tak samo jak żył i bez większego rozgłosu pogrążeni w smutku najbliżsi odprowadzili Go w ostatnią drogę.

Tym z Was, którzy pragnęliby bliżej zapoznać się z losami rodziny Wojciechowskich i samego Porucznika Alberta Wojciechowskiego – zachęcam do lektury książki pt. „Albert, Alik, Ali szwoleżer”. Ukazała się ona w roku 2011, nakładem Wydawnictwa Towarzystwa Przyjaciół Ostrołęki – jako 120 publikacja tegoż Towarzystwa.

Dzięki odwadze i talentowi dowódczemu Pana Porucznika – przeżyli moi najbliżsi, żyję ja i wielu byłych oraz obecnych mieszkańców Orłej. Miejscowości położonej nieopodal Ozorkowa, gdzie w ramach tzw. Bitwy nad Bzurą por. Wojciechowski dowodził atakiem na skrzydło i tyły jednostki niemieckiej. Powodzenie tego ataku udaremniło krwawą łaźnię jaką szykowali faszystowscy oprawcy miejscowej ludności w odwecie za frontowe niepowodzenia. Żołnierze polscy dowodzeni przez por. Wojciechowskiego, nie dosyć, że udaremnili planowany mord – to jeszcze zdecydowanie przeciwstawili się kontratakowi niemieckich czołgów, kilka z nich niszcząc – a pozostałe zmuszając do panicznego odwrotu. Droga na Łódź stała otworem – inne jednak były rozkazy i Polacy musieli wycofać się za Bzurę.

Corocznie w dniu 11 września – przy pomniku upamiętniającym tych co walczyli, zbierają się okoliczni mieszkańcy, przedstawiciele władz państwowych i pododdziały Wojska Polskiego – a także żyjący jeszcze kombatanci – aby pomodlić się za ich dusze i wspomnieć nad ich symbolicznym grobem – tamte tragiczne Wrześniowe Dni.

Dziękując za uwagę – prosiłbym o zapoznanie wszystkich Radnych Miasta Ostrołęki
z treścią tego maila – zanim jeszcze przystąpią do głosowania.

W dniu 21 lutego o godzinie 10 otrzymałem krótką odpowiedź, a raczej zapowiedź takowej – gdyż zapytano mnie o adres do korespondencji, który oczywiście wysłałem z zastrzeżeniem – że jest on przeznaczony tylko, wyłącznie do korespondencji w tej konkretnej sprawie z zachowaniem zasad przewidzianych w Ustawie o ochronie danych osobowych i nie może być przekazywany osobom trzecim. Niestety do dnia dzisiejszego korespondencji żadnej nie otrzymałem – zarówno takiej tradycyjnej, jak i w formie elektronicznej. 20 lutego odbyło się posiedzenie Komisji Kultury Narodowej i Promocji, śledząc jej przebieg doszedłem do wniosku, że moja prośba została zlekceważona. Skreśliłem wówczas kolejny list i drogą elektroniczną wysłałem na adres Obsługi i Organizacji Rady Miasta w dniu 23 lutego o godzinie 851 – stamtąd bowiem otrzymałem zapytanie o moje dane do korespondencji. Podobnie jak poprzednie słowa – również i tą wypowiedź poprzedziłem, czymś na kształt pisma przewodniego – o następującej treści:

„Z wyrazami szacunku i nadzieją zwycięstwa rozsądku nad polityką - Zbigniew Cybulski.”

Napisane 23.02.2012 roku.

Zapoznałem się z treścią obrad Komisji Kultury Narodowej i Promocji – znam wyniki głosowania. Dziękuję Pani Magdalenie Jaworskiej, Panu Krzysztofowi Czartoryskiemu, Panu Wiesławowi Szczubełkowi, Panu Ryszardowi Żukowskiemu – a przede wszystkim Panu Prezydentowi Januszowi Kotowskiemu. Wzięliście Państwo na swe barki bardzo dużą odpowiedzialność – zamiast matematyką należało się raczej kierować wiedzą historyczną. Zrozumiała to Pani Radna Anna Szczubełek - Radny Tadeusz Giers dostrzega kontrowersyjność postaci Łupaszki – natomiast Pana Edwarda Gruszkę zachęcam chociażby do lektury mojego maila z dnia 19 lutego. Szkoda, że Pan Gruszka sięga pamięcią tylko do czasów, gdy na Omulwi konie się pasły – przecież historia Omulwi i Ostrołęki jest znacznie starsza.

W dniu 19 lutego wysłałem na adres um@um.ostroleka.pl maila z apelem do Radnych Miasta Ostrołęki, prosząc o jego odczytanie jeszcze przed głosowaniem. Niestety z dostępnych mi danych mam prawo sądzić, że nie uczyniono zadość memu pragnieniu. Potwierdzają się więc moje obawy, że sprawa ma charakter czysto polityczny i łączy się nierozerwalnie z opcją będącą dzisiaj u władzy. Ktoś w Ostrołęce promuje Majora Szendzielarza, bo przecież nie jest przypadkiem – wystawa w ostrołęckim Muzeum, nadawanie szkołom patronatu członków oddziału mjr Szendzielarza, czy planowanie powstania pierwszego w kraju Muzeum Żołnierzy Wyklętych – zapewne z szeroką gamą eksponatów majora Szendzielarza dotyczących? Tylko co major „Łupaszka” ma wspólnego z Ostrołęką – dawno anulowano wszystkie wydane na niego wyroki i nadano wysokie odznaczenia państwowe – niech więc odpoczywa w pokoju – jego czas jeszcze nie nadszedł. Jeszcze nie pora byśmy mogli tą postać jednoznacznie określić – jeszcze nie pora. Po co mydlić ludziom oczy, po co te wszystkie procedury, po co te nerwy – przecież decyzja zapadła – teraz powstają tylko dokumenty, które na kolejnych tysiąc lat jednoznacznie i niepodważalnie usankcjonują nazwę ronda. Odsyłam do strony http://www.eostroleka.pl/zygmunt-szendzielarz-8222lupaszka8221-bedzie-patronem-nowego-ronda-w-ostrolece,art28348.html – tam już 16 lutego oznajmiano, że Major Szendzielarz będzie patronem ronda w Ostrołęce. Nic to, że na końcu artykułu podaje się termin posiedzenia Rady Miasta – widocznie wynik jest tak oczywisty, że autor nawet nie pomyślał o postawieniu w tytule znaku zapytania – wybiórczo przy tym opisując kontrowersyjną sylwetkę przyszłego patrona. Podobnie skrótową biografię można odnaleźć na stronie http://www.moja-ostroleka.pl/grafika/artykuly/lupaszka.pdf - w części artykułu „Bitwa o rondo” – konkretnie zaś w wymownie nazwanym akapicie „Miasto chce Łupaszki” – nic dodać nic ująć, tytuł mówi wszystko. A wystarczy chociażby przeczytać książkę Pana Kozłowskiego „Jeden z wyklętych...”, aby w racjonalnie pracującym umyśle pojawiły się znaki zapytania.

Polska jest dobrem najwyższym – powinno być w NIEJ miejsce dla Wszystkich JEJ obywateli – szukanie odwetu zniża do tych, którzy żołnierzy wyklętych tropili. Nikt nie powinien uzurpować sobie prawa do przemalowywania rzeczywistości dla własnych potrzeb. Dotyczy to wszystkich dziedzin życia. Nikt nie ma monopolu na prawdę i nikomu monopol władzy nie jest dany na zawsze. Mniej buty, a więcej pokory dla tych Polaków – którzy ośmielają się mieć inne zdanie.

Prosiliście o adres do korespondencji – po co, by oświadczyć mi – że proponowana przeze mnie nazwa umieszczona została w „Banku Informacji”? Nie należę, ani nie pochwalam żadnej opcji politycznej – mało staram się polityki unikać, gdyż jest ona brudna i wijąca się jak piskorz w błocie. Z piskorza korzyści żadnych, a w błocie się przy tym unurzać można. Nie gloryfikujcie więc postaci mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” – bowiem ani Bóg, ani żadne wartości moralne nie upoważniły Go do odbierania ludzkiego życia. Pamiętajmy, że odwet jest najgorszym doradcą – co mają powiedzieć wdowy i dzieci tych, których Major pozbawił życia? Nie wybielajmy więc tego co białym nigdy nie było – inną sprawą jest, że Pan Major – często był sobie kapitanem sterem i okrętem, na swój sposób interpretując rozkazy przełożonych. Nasza historia wymaga jeszcze wieloletnich badań i czasu – zanim spokojnie bez emocji będziemy mogli o niej rozmawiać.

Kluczową rolę odegrali w niej nasi włodarze – za minutę dwunasta zawierając sojusze, które nie mogły dojść do skutku w tak krótkim czasie. Odpowiedzieć sobie należy, kto zdradził Nas we Wrześniu - czym był dal Nas Teheran, Jałta i Poczdam – kto i dlaczego wykreował Hitlera i Stalina – kto i dlaczego pozwolił urosnąć im w siłę? My Polacy mamy tendencje do rozbijania wszystkiego na atomy. Na krótko pozwalamy się zjednoczyć w chwili zagrożenia, by zaraz po tym skakać sobie do gardeł. Tymczasem nie jesteśmy pępkiem świata, a polska mocarstwowość dawno przeminęła - świat wbrew temu co stwierdził Kopernik wokół pieniądza się obraca, z zimną kalkulacją – co się opłaca, a co nie. Tylko my prowadzimy jak zawsze swoje małe wojenki
– nikomu one nie służą i zamiast budować należną nam, na arenie międzynarodowej pozycję
– powodują, że tzw. świat z powątpiewaniem kiwa głową – widząc jaka chrześcijańska miłość
i uwielbienie panuje w naszej Ojczyźnie.

P.S. Mam nadzieję, że Rada Miasta Ostrołęki jest strukturą niezawisłą – samodzielnie podejmującą suwerenne decyzje, uwzględniające wolę wszystkich obywateli? Pogadałem sobie, myślę jednak – że wielu z Państwa ma podobne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość – dlaczego więc nie jesteście sobą?

O godzinie 10 otrzymałem potwierdzenie odczytu przez adresata – osoby, które były obecne na Sesji Rady Miasta potwierdziły, że padały tam niektóre moje słowa, ale wyrwane z kontekstu nabrały innego zgoła znaczenia – niż, to zamierzone.


sobota, 25 lutego 2012

----------------Słowa, słowa, słowa------------

03.09.2010 roku.

Słowa, słowa, słowa.

Przecież to jest tylko mowa.

Wszyscy się kochamy,

dlaczego sobie słownie dokuczamy?

Za mało się rozumiemy,

ale kiedyś to przełamiemy.

Znajdziemy rozwiązanie,

na nasze niepoprawne zachowanie.

Musimy zadbać o swoje istnienie,

może to będzie jakieś przeznaczenie.


P. S.


Przeznaczenie jest zapisane w życiorysie.

Czy my nim kierujemy?

Czy tylko je realizujemy?

Starajmy się żyć zgodnie ze swym sumieniem,

bo nasz życie jest przeznaczeniem.


Moje przeznaczenie

to rodzina, praca, Omulew.

Jak je realizuję?

Ciągle zadaję sobie to pytanie?

Odpowiedzią jest moje zachowanie.

Nie zawsze poprawne, to przyznaję.

Ale chęć realizacji mego przeznaczenia

zawsze pozostanie.

Rok 2010 to przełom.

Jak to zrobiłem,

że do tylu zmian doprowadziłem?

Nie wiem.......

piątek, 24 lutego 2012

-------------------Krzyż na Omulwi----------------

Omulew zostanie w naszej pamięci,

będzie nie tylko historyczną przeszłością.

Przy wjeździe na Omulew postawiłem krzyż.

Zapytacie: Dlaczego to zrobiłem?

Dlatego, że tak o krzyżu napisał Adam Mickiewicz:


Tylko pod krzyżem

Tylko pod tym znakiem.

Polska jest Polską,

a Polak Polakiem”.


i te słowa stały się mottem mojego działania!!!


Krzyż ustawiłem w 2010 rok,

wyświęcony został 5 listopada 2011 roku.

Jest on upamiętnieniem wielu wydarzeń.

Między innymi w tym miejscu przed 100 laty urodził się mój ojciec

Albert Wojciechowski Porucznik Kawalerii.


Moje krótkie przemyślenia na temat krzyża

Krzyż nie boli,

krzyż pozwoli,

realizować się do woli.


Krzyż to wiara,

wiara to prawda,

prawda to krzyż.

----------------------- Omulew----------------------

Napisane: 12 października 2010

Omulew.

Odbudowa. Zagospodarowanie terenu.


Od początku roku 2010 sprawą się zajmuję,

chodzę, załatwiam i się dowiaduję.


Spotkanie z Prezydentem Ostrołęki

Panem Januszem Kotowskim odbyłem,

ale konkretów na nim mało wychwyciłem.

Prezydent, V-ce Prezydent, Dyrektorzy Wydziałów,

w nim uczestniczyli i jednak coś mi doradzili.

Z ramienia Urzędu Miasta Ostrołęki

Pani Elżbieta Gołaszewska za ulicę Warszawską odpowiada

ciągle ją nachodzę, odwiedzam i swoją sprawą zajmuję.

Co mam robić? Jak działać? Jak postępować?

Żeby na Omulwi budynki odbudować.

Takie to zadawałem pytania

i ciągle miałem nowe przeszkody do pokonania.

Mapy, plany, wnioski, uzgodnienia.

Ochrona środowiska, wodniacy, Natura 2000, teren zalewowy,

Nie można nic robić bez pozwolenia i zgody.

Jednak Pani Elżbieta bardzo dobrze swoją pracę wykonała.

Wnioski, uzgodnienia pozbierała

i opinię za zgodą Dyrektora Wydziału Pana Artura Ciecierskiego

wydała.


Od XIX wieku na Omulwi Wojciechowscy gospodarzyli,

a ja ich potomek pragnę przodków ziemię zagospodarować

i zgodnie z wszelkimi przepisami ją użytkować.

Przed II Wojną Światową na tym terenie 6 budynków stało.

Jakoś ich nie zalewało.

Czy komuś to przeszkadzało?

Czego Niemcy przez okupację nie zniszczyli,

to Sowieci w 1945 roku dokończyli i resztę rozgrabili..


Teren ten to przecież jest wizytówka Ostrołęki,

powinien wyglądać okazale i wspaniale.

Ostrołęczanie powinni być szczęśliwi,

że tak rozległy teren na wjeździe do miasta wreszcie się ożywi.

Wiara czyni cuda, więc wierzę,

że Ostrołęcką Omulew do życia przywrócić mi się uda.